Ubieram czarne spodnie i zieloną bluzkę. Włosy spinam w wysokiego koka i wychodzę z przedziału. Kieruję się na śniadanie, w wagonie jadalnym siedzi już Gabi, siostra Dani. Siadam naprzeciwko niej i przyglądam się jej twarzy. Ma podkrążone oczy i schudła parenaście kilo. Gdy ją pamiętam z podwórka to była zawsze uśmiechnięta, wesoła i wiecznie zadowolona. Patrzała optymistycznie na świat. A teraz jest smutna, wredna i pesymistyczna. Nie wiem co się z nią stało gdy wygrała rok temu igrzyska, ale wiem na pewno że zamiast podzielić się wygraną z rodziną, to ją zostawiła. Ma 17 lat i zamieszkuje dom w Dolinie Zwycięzców. Wiem że dla Dani wiele znaczyła.
- Gabi mam pytanie.- mówię
- Jakie?- warczy
- Mogłabyś coś przekazać Dani gdybym przegrała?
- Jasne tylko co?
- List, proszę jak umrę wyślij go do niej. - mówię i wyciągam list z kieszeni spodni. Napisałam go już dawno i tylko przypisywałam czasami różne rzeczy. Czytałam wiele razy i zawsze płakałam. Teraz także łzy ciekną mi z oczu. Do przedziału wchodzi Jake, ma postawione włosy i jest ubrany identycznie jak ja. Czarne spodnie i zielonkawą bluzkę. Bawiłam się z nim z Dani i chyba z Chrisem jak byliśmy mali. Pamiętam to jak Dani się w nim zakochała, a potem stał się wredny bo miał dużo pieniędzy. Nasze rodziny nigdy dużo nie miały. Moja mama jest wytwórcą papieru, a ja sama idę w ślady ojca jako drwal. Mama Dani jest cieślą, a sama Dani także idzie w ślady ojca jako drwal. Biorę bułkę i nakładam na nią ser i szynkę. Zamawiam kawę. Moja mama ją uwielbia, parę razy ją piłam ale nigdy mi nie zasamkowała. Gabi i Jake pogrązają się w rozmowie o Kapitolu. W końcu rozmowa przechodzi na Igrzyska więc słucham uważnie.
- Jak mamy przetrwać?- pyta Jake
- Nie rozpalajcie ogniska w nocy jak już to o zmierzchu. Nie bierzcie udziau w rzeźi chyba że bardzo chcecie, a reszta na przyklad punkty z wystepu przed organizatorami to już wasza sprawa. Wysoka punktacja wezmą was na pierwszy ogień, a niska zostawią was na pastwe losu.- tłumaczy Gabi.
- Ciekawe i bardzo kuszące.- myślę na głos.
- Co jest kuszące? - pytają w tym samym momencie.
- A nic nic, nie ważne
- Twoje pomysły są bardzo ważne.- mówi Jake
- Nie zakochaj się.
Wstaję z krzesła i ruszam w stronę okna. W tym momencie wjeżdżamy do tunelu, gdy wyjeżdżamy na peronie stoi tłumy ludzi i nam machają. Wszyscy mają kolorowe włosy i dziwnie zmodyfikowane twarze. Jedne z kocimi oczami inne z wąsami. Odsuwam się od okna i siadam do stołu żeby na nich nie patrzeć. Jake podchodzi i się uśmiecha i macha, posyła nawet kilka buziaków. Wychodzim z pociągu i ruszamy w kierunku centrum odnowy. Prowadzą nas do osobnych pokoi. Gdy wchodzę czeka tam na mnie ekipa przygotowawcza. Są to dwie kobiety. Jedna z czarnymi lokami i czerwonymi pasemkami, a druga grubsza z różowymi lokami. Jest też jeden mężczyzna. Ma niebieski odcień skóry i żółte włosy. Każa się położyć na łóżku to wykonuje ich polecenie. Nakładają na mnie kremy, spłukują i depilują wszystkie włosy na moim ciele. Spłukują jeszcze raz i nakładają krem który ma fioletowy odcień. Podają mi szlafrok i sadzają na krześle. Myją mi twarz i nakładają krem. Wyrywają brwi i ścinają paznokcie. Malują je na zielony kolor z pomarańczowymi liśćmi. Zmywają krem i lekko robią mi makijaż. Do włosów doczepiają czerwone wstążki. Sami wychodzą, a ja siedzę zdezorientowana. W końcu wchodzi kobieta o blond włosach i brązowych oczach. Nie wygląda jak mieszkanka Kapitolu.
- Witaj jestem Kate- mówi i podaje mi dłoń
- Johanna Mason - witam ją.
- Jesteś piękną dziewczyną i dobrze zrobilaś wstawiając się za nią. Masz duże szanse na wygraną.
- Mam zamiar wygrać dla niej. Nikt inny mnie nie rozumie.
- Ja cię rozumiem. A teraz przejdźmy do przejażdżki rydwanami. Nie będziecie przebrani za drzewa ale za drwali. Zamknij oczy, a ja cię ubiorę.
Posłusznie zamykam oczy i ich nie otwieram. Kate ubiera mnie w coś lekkiego i zarazem ciężkiego.
- Otwórz oczy. - prosi.
Otwieram je i zapiera mi dech. Wyglądam pięknie, nigdy bym o takim stroju nie marzyłam. Mam czarne spodnie z dziurami i zielonymi plamami co świadczy że dużo razu się przewróciłam. Bluzkę która jest zielona i przyzdobiona liśćmi, na udzie mam pas na siekierkę. We włosach czerwona wstążka która rozświetla moją twarz. Buzia jest trochę brudna i jakby zakrwawiona. Do włosów mam przyczepione liście.
- Wiesz o co chodzi?- pyta Kate.
- Tak. Spodnie i bluzka są brudne bo świadczą o tym że byłam w pracy, upadłam i gałązki po rozcinały spodnie. Twarz mam brudną i zakrwawioną, bo namęczyłam się i dużo zrobiłam. Wstążka ma rozświetlać lub pokazywać ból jaki czuję w środku duszy. - odpowiadam.
- Bardzo dobrze. A jak cie się podoba kreacja?
- Jestem zaskoczona zawsze ubierają nas w drzewa.
- Tym razem nie, ale za rok znów tak będzie, bo w tym roku stylistka rodziła dziecko i nie mogła przyjść do pracy zachorowała. - mówi Kate.
- Rozumiem. A ty nie jesteś z Kapitolu? - pytam.
- Nie jestem z siódemki, ale nikomu nic nie mów.
- Jak się tu dostałaś?
- Dorastałam tu bo moi rodzice zgineli w wypadku. Urodziłam się w siódemce ale przeprowadziłam się tu bo Snow im kazał.
- Ah. To dlatego przypominasz mi taką jedną dziewczynkę z mojego dystryktu . - mówię.
- A jak się nazywa? - pyta z nadzieją.
- Sarah, miła dziewczynka z okolic lasów. Tam mieszkają najbiedniejsi.
- Oj współczuje. - mówie Kate i łapie mnie za rękę prowadząc do drzwi. Wychodzimy i kierujemy się do windy która zjeżdża kilka pięter w dół. Jesteśmy w stajni gdzie są konie. Kate prowadzi mnie do czarnych koni z czerwonymi wstążkami w grzywach i ogonach. Jake'a nigdzie nie widać. Podaje koniowi cukier i grzecznie bierze go z mojej ręki. Wtedy Jake do mnie podchodzi.
- Czas wejść na rydwan. - mówi i bierze mnie za rękę.
Pomaga mi wejść, a ja kurczowo się trzymam boku rydwanu. Boję się że spadnę.
- Będziesz się uśmiechać? - pytam
- Niby czemu? Mamy być zabaójcami.
- Ty masz być zabójcą, a ja sierotką i biedną dziewczynką. - poprawiam go.
- Jak tam chcesz, radzę nie uśmiechać się.
- No dobrze, dobrze. - daje za wygraną
Pierwszy rydwan, drugi, trzeci..... szósty i my.
Wyjeżdżamy widownia wrzeszczy z zachwytu, pokazują nas palcami, machają nam posyłają buziaki. Nasze twarze pokazują częściej niż innych trybutów. Zatrzymujemy się na środku rynku.
- Witajcie, wesołych głodowych igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja. - mówi Snow
Rydwany ruszają w kierunku ośrodka szkoleniowego czyli centrum odnowy. Ekipa wita nas bardzo serdecznie. Razem z Gabi i stylistami i oczywiście Tiffanie ruszamy na nasze piętro które będzie nam służyć jako dom do rozpoczęcia igrzysk. Każdy ma numer piętra jako numer dystryktu. Wciskam numer siedem i ruszamy w górę. Drzwi się otwierają i idę do pokoju zrzucam z siebie ubranie i wchodzę pod prysznic. Naciskam jakieś przyciski i wychodzę. Staje na macie która mnie suszy i ubieram czarne spodnie oraz bluzkę w tym samym kolorze. Kieruję się na kolacje. Dziś jest kurczak z jabłkiem. Jem trochę i oglądamy powtórkę z przejażdżki rydwanów. Wyszliśmy niesamowicie jak twierdzą styliści i przepięknie. Mam dość ich kapitolskiego akcentu i idę do pokoju. Momentalnie zasypiam.
W końcu jest 2 rozdział. Zamówiłam zwiastun więc dodam go jak najszybciej się pojawi. Do następnego <3