Music

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 5

Moje oczy przywykły do światła i teraz rozglądam się po arenie. Wygląda na wielką, ale to tylko pozory. Sześćdziesiąt sekund to dość dużo , tyle mam żeby się rozejrzeć. No więc po mojej prawej ciągnie się las liściasty i iglasty, nie wiem jakie niespodzianki kryje. Po lewej stronie są krzaki i chyba gdy mnie wzrok nie myli jezioro, ale nie jestem pewna. Na środku stoi Róg Obfitości. Za lasem dostrzegam pagórek, a na nim coś w rodzaju jaskini. Każdy pewnie będzie chciał tam iść ,ale nie ja, ja już mam obmyśloną taktykę.
Dziesięć sekund. Jake stoi po mojej prawej stronie jako drugi ode mnie. Pięć sekund. Szykuję się do startu. Rozlega się dźwięk gong i nagle wszyscy zaczynają się rozbiegać po całej arenie. Biegnę w stronę lasu,  na początku się zatrzymuję i rozglądam po gałązkach. Są dość grube, a korona także. Rozglądam się czy kogoś tu nie ma i czy nikt na mnie nie patrzy. Powoli wchodzę na drzewo i oglądam wszystko z góry. Krwawa jadka. Nigdzie nie widzę Jake, ale słyszę trzask gałązki pode mną. Patrzę w dół i zauważam go z mieczem w ręku. Jake, powoli wchodzi nie wygląda jakby chciał mnie zabić.
- Młoda, co jest czemu tu czekasz? Uciekaj!- mówi
- Cicho, bo ktoś na usłyszy.- mówię.
- Ah to ta twoja taktyka?- mówi szeptem, chowiąc miecz do pochwy.
- Tak, jakieś zranienie? - pytam
- Nie, mam plecak z żywnością. Co dalej?
- Co masz zamiar zawżeć sojusz?
- A czemu nie?- podaje mi rękę , a ja ją ściskam.
- Gdyby coś się rozpadło to nie wiemy gdzie jesteśmy, okej?
- Jasne, ilu poległo? - pyta
- Około dziewięciu - mówię
Przez resztę rzezi się do siebie nie odzywamy. Zawodowcy biorą to czego im potrzeba i wyruszają w las.
Nadlatuje poduszkowiec i zabiera zwłoki. Słyszymy wystrzały z armaty padło ich dziewięć.
-Co teraz? - pyta
- Zawodowcy będą się kierować w stronę tego pagórka, będą ciekawi co tam jest. Mamy jakieś trzydzieści minut, żeby jeszcze tu posiedzieć i jutrzejszy dzień żeby pochodzić po arenie i się porozglądać- wyliczam na palcach.
- Czyli tak siedzimy tu aż się oddalą a potem? - pyta
-Potem do Rogu Obfitości, muszę coś wziąć.
* Pół godziny później *
Patrzę w dół przez koronę drzew. Nikogo nie ma. Z chodzę powoli stąpając delikatnie po gałązkach. 
Jake całkiem dobrze sobie radzi ale nie tak jak ja. Po chwili ląduje na ziemi pod moimi nogami. 
- Trzeba mieć tą wprawę- mówię.
- No wiesz ja jestem szybszy.
Wychodzimy powoli z lasu, rozglądając się czy nikogo nie ma. Pusto wszyscy uciekli wgłąb lasu. 
Wchodzę do Rogu Obfitości i zauważam różne rodzaje broni. Siekiery które mnie interesują leżą na skrzyni. Biorę jedną i zawiązuje ze specjalnym pokrowcem na Siekierę do nogi, drugą wsadzam do pustego plecaka. Później szukam apteczki, znalazłam dwie, także je pakuje. Noktowizory dwie pary, koc, śpiwór , bukłaki na wodę lecz bez niej, jodynę, skarpety, kurtkę kolekcję noży i linę wszytko to pakuję. Wyjmuję tylko kilka noży i je tam wsadzam, a kilka do paska. 
- Jake, weź popakuj trochę jedzenia. 
Posłusznie je pakuje nie dużymi ilościami tylko małymi kilka jabłek, kilka suszonych owoców, wszystkiego po kilka, pakuje także dwa puste bukłaki. Kiedy czeka na dalsze polecenia, wskazuje głową na jeziorko. Posłusznie tam idzie, a ja za nim , kilka razy obracam się rozglądając się czy nikogo nie ma. Pusto. Napełniamy całe cztery bukłaki wodą i dodajemy do nich jodynę.
- Co teraz chcesz robić? - pyta
- Myśl jak zawodowca. Co byś zrobił ?
- No więc poszedłbym do tej jaskini się rozejrzeć. Jak by nic tam nie było zostawiłbym zapasy i mógłbym zawsze po nie wrócić, a później szukałbym innych, a ty co byś zrobiła?
- Podobnie tylko wiesz po drodze do jaskini szukałabym innych. Oni zawsze tu mogą wrócić. A i Ci nie powiedziałam, jak oglądali to znaleźli kilka koców, śpiwory i dużo żywności. Noktowizorów nie szukali, więc jeden kłopot z głowy. Przy najmniej nie będę mogli chodzić w nocy. A teraz ty mi powiedz gdy szedłeś po miecz to co ? Co mieli inni trybuci?
- No wiesz nikt tam nie wszedł do rogu, a kto wszedł zginął z ręki Sebastiana. Zazwyczaj uciekali z plecakami.
Siadam nad brzegiem jeziorka i patrzę w wodę. Słyszę, że w krzakach coś się poruszyło. Patrzę na Jake'a, a on na mnie. Pokazuje mu żeby podszedł, bo jest cichy. Powoli podchodzi i wyciąga ofiarę. Jest to chłopak z Szóstki, Jake trzyma go za koszulkę.
- Czego tu węszysz?- pytam
- Ja uciekam... przed.. przed.. zawodowcami..
- Jak długo?
- Oni są gdzieś w środku lasu... Wystraszyłem się i tu przybiegłem... Nie zauważyli mnie.. Ale ja się bałem... Tak bardzo - mówi wystraszony i zdyszany
- Tak wiem, że musiałeś biec i wiem że się wystraszyłeś, ale wiesz my nie potrzebujemy sojusznika, a jak by Cię zawodowcy dorwali to byś im musiał wszystko powiedzieć- mówię i wyciągam siekierę z pokrowca.
- Nie proszę nie zabijaj mnie... Proszę... - słyszałam w jego głosie błagalny ton, ale nie zachowywał się jak by się bał śmierci, był spokojny .
- Wiesz, zwycięzca może być tylko jeden. - gdy to powiedziałam zrobiłam niewinną minkę. - A ty myślałeś że co jestem milutką, nie winną dziewczynką która się wszystkiego boi? O nie mój drogi, pomyliłeś się. - podrzucam siekierą i rzucam ją. Trafia prosto w pierś. Huk armatniego wystrzału.
- No nie myślałem, że aż tak agresywna jesteś. - mówi i wyciąga siekierę z piersi chłopca.
- To mnie jeszcze nie poznałeś.- uśmiecham się i wycieram siekierę o skrawek kurtki chłopaka. - Wszystko mamy?
Rozglądamy się dookoła.
- Tak chyba tak.
-Idziemy.- mówię.
- Gdzie?
- Tam- mówię i pokazuje palcem las.- Na łowy.
- Zostało nas 14. Z czego zawodowców jest czwórka, a nasz dwójka. Czyli ogólnie zostało innych ośmiu. Jeden myślał że mu pomożemy to reszta też się da nabrać.
- No jasne. Trzeba znaleźć miejsce na obóz- mówię
- Może jakieś drzewo?
- Chodź poszukamy takiego żeby nas widać nie było. 
Wchodzimy w las zapuszczając się głęboko, gdy zaczyna się ściemniać znajdujemy odpowiednie drzewo dla naszej dwójki o grubych konarach. Jake pierwszy staje na warcie, a ja wchodzę do śpiwora. Zamykam oczy i zasypiam.
- Jo- szepce do mnie Jake- Cicho.
Otwieram oczy i patrzę w dół. Widzę jak zawodowcy przedzierają się przez krzaki. Przechodzą i kierują się w stronę Rogu Obfitości. Po chwili już ich nie słychać.
- Jake jak myślisz co teraz?
- Słuchaj mógłbym się przespać jutro pogadamy ok ?
Wchodzi do śpiwora i mnie przytula. Zakładam noktowizory i oglądam las nocą. W pewnej chwili dostrzegam kulejącą sylwetkę podążającą w kierunku Rogu Obfitości . Zamieram. 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 4

Następne dni przebiegają podobnie, oprócz tego że nie chodzę się spotykać z Sebastianem. Kim on w ogóle jest i co sobie myśli że może mieć każdą dziewczynę. O nie! JA mu dam popalić na arenie. No więc przed ostatniego dnia, są pokazy indywidualne, zjeżdżamy windą do Ośrodka Szkoleniowego z Jake'em i siadamy na sofie, obitą aksamitem. W końcu wszyscy się schodzą i czekamy aż nie zaczną wywoływać nazwiskami. Ten kto wchodzi już nie wychodzi.
- Jake Green. - wołają
- Niech los zawsze- zaczynam
- Ci sprzyja. Wzajemnie- kończy.
Widzę wzrok pozostałych uczestników który spoczął na nas. Jake wchodzi, a ja podkulam nogi i obejmuje je, kładąc na nich brodę. Teraz moja kolej, ale co im za prezentuje tego nie wiem.
- Johanna Mason- woła kobiecy głos.
- Tsa, moja kolej- mruczę pod nosem i wstaje z sofy.
Wchodzę do pomieszczenia i zauważam różnego rodzaju bronie. Ale i tak robię swoje, biorę jakiś nóż i rzucam w manekina. Nóż i tak nie trafia w manekina. Wkurzam się, chociaż tak miało być że miał nie trafić i biorę kolejny nóż i trafiam w oko.
- Co ja zrobiłam? - myślę.
- Możesz już iść panno Mason. - mówi organizator Igrzysk.
Pośpiesznie wychodzę i wciskam w windzie numer 7. Czuję się strasznie,  to nie tak miało być. Miałam być niezdarą, a nie że trafiam prosto w oko. Gdy wysiadam z windy, idę od razu pod prysznic. Na panelu naciskam miętę i delikatny strumień. Ubieram czarne szorty i żółtą bluzę. Idę do salonu, gdzie będą pokazane ile kto otrzymał za występ.
Najpierw para z Jedynki. Dziewczyna uzyskuje 11 punktów, a Sebastian 10.
Z Dwójki otrzymali po 11 punktów. Z Trójki po 9. Z Czwórki po 10. Z Piątki po 7. Z Szóstki po 4.
Boję się teraz my Siódemka. Najpierw chłopak, na ekranie pojawia się twarzy Jake'a zaraz po nim 10. Jake uzyskał 10 punktów. Bijemy bravo mu . Później pojawiam się ja z 3.
- Tak - krzyczę
Wszyscy się na mnie popatrzeli jak na jakąś idiotkę.
- No co ? O to mi chodziło.- mówię
- O co? Żeby mieć mało punktów? - pyta Gabi.
- No. To moja strategia. - mówię
- Aha. - mówi Jake.
Ludzie z Ósemki dostają po 9? Z Dziewiątki po 6. Z Dziesiątki po -ku memu zdziwieniu- 11.
Z Jedenastki po 10 i z Dwunastki po 7. No to super najmniej , punktów.
-Jej, super nikt na mnie nie będzie stawiać. - mówię.
- Cieszysz się? - zapytała Tiffanie.
- No jasne. - odpowiadam z uśmiechem i radością w głosie.
- Ale przecież najważniejsze jest żeby dostać dużo punktów- odzywa się Jake
- Tak, ale ja właśnie wolę mieć mało punktów. Dowiecie się na arenie- mrugam oczkiem i idę do pokoju.
Rzucam się na łóżko i zasypiam.
- Johanna! Pobudka! Dziś Wielki Wielki Wielki Dzień! - budzi mnie Tiffanie.
- Jeszcze chwilka- wołam
- Nie już wstawaj !
- No już dobra. Wstaję.
Szybki prysznic raz i na śniadanko dwa. Dużo różności na stole jak zawsze. Biorę sałatkę, kiełbaskę i sok pomarańczowy. Na dokładkę jabłka, których u nas mało. Czekam przy stole na to co dalej będziemy robić.
Pierwsza przychodzi Gabi.
- Dobrze. Gdzie jest Jake?
- O ja wiem. - mówi Tiffanie.- rzucił poduszką w drzwi i powiedział że nie wstaje.
- No nic. Może ty Johanna spróbujesz się z nim dogadać?- pyta Gabi
- Co mam mu powiedzieć.
- Dziś są wywiady z Caesar'em Flickerman'em. Każde z was po cztery godziny spędzi ze mną i tyle samo z Tiffanie. Jak wyjdziesz od Jake to idź do swojego pokoju, tam będzie czekać Tiffanie.
Wstaję od stołu i idę do pod pokój Jake. Pukam nikt się nie odzywa. Otwieram drzwi i powoli wchodzę. Jake leży pod kołdrą i śpi. Strasznie chrapie, biorę szklankę nalewam zimnej wody i leje nią Jake'a. Wstaje i ma tą swoją gniewną minkę.
- Pora wstawać królewiczu. - mówię i opowiadam mu wszystko co kazała powiedzieć Gabi.
- A co zrobisz jeśli powiem nie? - pyta
- Zabiję Cię jako pierwszego na arenie.
- Haha ty? Tak już Ci wierzę. No nic wstajemy. Możesz wyjść. - mówi
Wychodzę i  z zatrzaskuję drzwi. W pokoju jak za powiedziała Gabi czeka Tiffanie.
Na początek muszę włożyć długą sukienkę oraz buty na wysokim obcasie. Przed prezentacją dostanę inne ubranie, ale w tym mam się uczyć chodzić. Najgorsze są buty. Jeszcze nigdy nie nosiłam wysokich obcasów i nie mogę przyzwyczaić się do balansowania na palcach. Tiffanie na okrągło biega w szpilkach, więc dochodzę do wniosku, że jeśli ona potrafi, to ja również. Z sukienką mam inny problem. Materiał bezustannie plącze się wokół butów, więc ją podciągam, a wówczas Tiffanie napada na mnie jak jastrząb i bije po dłoniach.
- Tylko do kostek!-krzyczy.
W końcu opanowuję chodzenie, ale teraz muszę nauczyć się siedzieć, trzymać prosto, zwłaszcza że mam skłonność do pochylania głowy. Zapamiętuję jak nawiązać kontakt wzrokowy,jak gestykulować, jak się uśmiechać. Właściwie bezustannie muszę demonstrować szeroki uśmiech. Tiffanie każe mi wygłaszać niezliczone banalne sformułowania, które zaczynam uśmiechem,wypowiadam uśmiechem, kończę uśmiechem.Gdy nadchodzi pora lunchu, mięśnie moich policzków drżą od nadmiernego wysiłku.
- Zrobiłam to co mogłam-Wzdycha Tiffanie- Pamiętaj : Chcesz aby widzowie cię polubili?
- Sądzisz że mnie nie lubią?
- Przypadniesz im do gustu jeżeli nie będziesz na nich patrzeć wilkiem i będziesz dalej grała swoją rolę - uśmiecha się Tiffanie.- Traktuj ich jako przyjaciół.
- Oni się zakładają jak długo pożyję- wybucham - To nie są moim przyjaciele.
- Wobec tego postaraj się udawać - prycha Tiffanie. Po chwili rozpromienia się- Widzisz, właśnie tak. Doprowadzasz mnie do szału, a ja jednak się uśmiecham.
- To całkiem logiczne, a teraz idę coś zjeść.
Zdejmuję buty i podciągam różową sukienkę aż do ud.
Po lunchu idę na lekcje z Gabi.
- Jeśli wolno mi zapytać jaki będzie Jake?
- Jake? Sympatyczny z dystansem do siebie. A nad tobą się zastanawiam. Może będziesz udawać niewinną dziewczynkę, która nie wie o co chodzi?
- No dobrze. Skoro tak ma być.
Następne godziny okazują się być całkiem przyjemne. Rozmawiamy o wszystkim co do tego momentu działo się z rodziną moją i Gabi, oraz dochodzę do wniosku że nie jest taka zła. Gdy mijają cztery godziny, wracam do pokoju i rzucam się na łóżko. Rankiem zajmuje się mną ekipa przygotowawcza.  Skaczą nade mną aż do południa. Dzięki ich wysiłkom moja skóra wygląda jak aksamit. We włosach mam białą  wstążkę. Włosy opadają mi na lewy bok , całkiem proste. Kładą jasny podkład na moją twarzy i podkreślają rysy. Usta malują mi na czerwony kolor, I cienie pod oczami. Na koniec malują moje paznokcie na dwa kolory czarny i zielony. W końcu wchodzi Kate z czarnym kostiumem. Jest to sukienka sięgająca kolan w kolorach czarno- zielonych, lekko podarta na dole. Do tego zwykłe proste trampki poza kostki. Kate szybko ubiera mnie w to i musimy się śpieszyć. Szybko wsiadamy do windy , gdzie widzimy resztę ekipy. Jake wygląda oszałamiają co w czarnych podartych dżinsach z zielonymi dodatkami na białej koszuli z czerwonym krawatem. Gabi ma czerwoną sukienkę do kostek i buty na szpilkach,  a Tiffanie krótką sukienkę i jej niezwykle wysokie koturny. Gdy drzwi windy, się rozsuwają widzimy pozostałych trybutów ustawianych przed sceną. Czas przeznaczony na prezentację spędzimy pod wielkim łukiem. Tak bardzo chciałabym iść na pierwszy ogień i mieć to już za sobą! Idziemy gęsiego w kierunku krzeseł i zajmujemy wyznaczone miejsca. Samo wejście na scenę doprowadza mnie do szału i aż łzy wzbierają mi się w oczach ale jednak zachowuję całkowity spokój. W końcu mogę usiąść i już powoli się uspakajam. To tylko gra, więc nie ma się o co martwić.  Zapada zmrok, ale na Rynku jest jaśniej niż w letni dzień. Dla najważniejszych gości ustawiono wysoką trybunę, pierwszy rząd obsiedli styliści. Duży balkon na budynku z prawej strony zajmą organizatorzy, większość pozostałych balkonów przejęły ekipy telewizyjne. Rynek oraz prowadzące do niego aleje są zapełnione do granic możliwości. Widzowie nie mają co marzyć o miejscach siedzących. Telewizory są włączone w świetlicach, domach i miejskich domach w całym Panem. Dziś nie ma ograniczenia w dostawie prądu. Caesar Flickerman, dziarsko wkracza na scenę, a publiczność szaleje.
Na każdych igrzyskach ma taką samą fryzurę, ubiór, tylko innego koloru. W tym roku jest to zieleń.  Na powitanie zarzuca kilka dowcipów, ale w końcu przechodzi do rzeczy. Dziewczyna z Pierwszego Dystryktu, ubrana w niebieską krótką sukienkę. Wchodzi na scenę i siadam obok Caesar'a. Jest bardzo piękna rude włosy , zielone oczy i ta figura... Chodzący seksapil. Każda prezentacja trwa zaledwie trzy minut. Po upływie wyznaczonego czasu rozlega się brzęczyk i na scenę wchodzi następny trybut. Caesar naprawdę się stara, rzuca dowcipami, śmieje się i próbuje odprężyć zdenerwowanych. Siedzę jak jakaś dama , plecy proste i głowa wysoko w górze. Dwójka. Trójka. Czwórka. Piątka. Szóstka. W końcu pada moje nazwisko " Johanna Mason". Wstaję i kieruję się na środek estrady. Całuje mnie w dłoń i pozwala mi usiąść.
- Od samego początku mam dla ciebie kilka pytań- wyznaje Caesar.
- Tak?- pytam
- Dlaczego wstawiłaś się za przyjaciółkę? Przecież ona nic nie znaczy.
- Nie pozwolę umrzeć osobie, której ufam. - wypowiadam słowa i łzy zaczynają cieknąć po mej twarzy.
- Jedyna?
- Tak tylko jej umiałam zaufać. Chcę się z nią podzielić nagrodą, jeśli wygram. W co wątpię, bo mam małe szanse z takimi wysortowanymi i wyższymi ode mnie przeciwnikami.
- No właśnie. Na pewno znajdzie się ktoś kto będzie chciałby być twoim sponsorem.
- Wątpię. Taka niezdarna, płacząca dziewczyna jak ja i ktoś by na mnie stawiał to by był istny cud. Zginę na samym początku , tak wszyscy myślą, nawet ja. - odpowiadam spokojnie ze łzami w oczach.
- I ostatnie pytanie. Masz kogoś tam w swoim dystrykcie?
- Znaczy się podoba mi się jeden chłopak, nazywa się Chris i bardzo go kocham - mówię, a publiczność wzdycha. Rozbrzmiewa dźwięk brzęczyka.
- Niestety czas się skończył Jo. Wystąpiła przed wami Johanna Mason. Trybut z Siódmego Dystryktu. Zasiadam na swoim miejscu i czekam aż inni skończą praktycznie ich nie słucham. Wyśpiewujemy hymn i wracamy na swoje piętro. Biorę prysznic i związuje włosy w warkocza. Ostatnia noc tutaj. Kładę się i momentalnie zasypiam. Rano uświadamiam sobie że powinna porozmawiać wczoraj z Jake'm ale już jest za późno. Katy rano przychodzi przed świtem i wręcza mi skromną sukienkę  i prowadzi mnie na dach. Stórj zawodnikach otrzymam w tunelach pod areną. Poduszkowiec już czeka, wysuwa się drabina na której opieram ręce i nogi i momentalnie nieruchomieje jak sparaliżowana. Zostaję wciągnięta na pokład razem z drabiną. Podchodzi kobieta w białym fartuchu z lokalizatorem. Nawet nie musi mi tego mówić. Wbija igłę głęboko w skórę, ale i tak nic nie czuję. Później przychodzi młody awoks i prowadzi mnie na śniadanie, a przy stole siedzi już Katy. Jem ile wlezie. Podróż trwa pół godziny, a później szyby ciemnieją. Schodzimy do drabiny i idziemy podziemnym kanałem. W sali ekspedycji jest wszystko nowe i będę pierwszą i ostatnią która skorzysta z tej sali. Biorę prysznic i szczotkuję zęby. Katy związuje moje włosy w koński kucyk. Dostaję pudełko z ubraniami, każdy trybut ma podobne ubranie. Wkładam bieliznę, czarną bluzkę, kurtkę, spodnie i buty. Siadam na sofę i czekam na głos, pomiędzy tym pijąc wodę. W końcu kobiecy głos oznajmia że nadeszła pora. Podchodzę do okrągłej metalowej płyty i staję na jej środku. Katy kiwa głową i się uśmiecha.
- Będzie dobrze.
Z sufitu opuszcza się szklany cylinder. Kapsułą unosi się wraz ze mną. Przez kilka sekund nic nie widzę, a później czuję jak metalowa płyta wypycha mnie na świeże powietrze. Moje oczy nie przywykły jeszcze do jasności , lecz czuję zapach lasu.
Nagle słyszę potężny, tubalny głos legendarnego spikera, Claudiusa Templesmitha:
- Panie i Panowie Siedem dziesiąte Pierwsze  Głodowe Igrzyska uważam za otwarte!

środa, 25 czerwca 2014

Dziękuje!

Dziękuje ♥
Więc tak zostałam nominowana do Libster Blog Award i bardzo dziękuje Tysii i Misii, bo od dawna obserwuje ich bloga i no po prostu lubię  sposób w jaki piszą. 


Zasady LBA:
" Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera za " dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, dając możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób ( informujesz je o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. "


1. Ulubiona Piosenka?
 Eminem- Lose Yourself
2. Ulubiony kolor?
Zielony
3. Co najbardziej w sobie lubisz?
Chyba to że mam chude nogi xD
4. Czego się najbardziej wstydzisz?
Tego że coś źle zrobię.
5. Twój ulubiony film?
Intruz i Złodziejka Książek.
6. Wierzysz w przeznaczenie? 
Tak owszem 
7. Dlaczego piszesz bloga? 
Dlaczego ? Dlatego że to jest moja pasja i nie obchodzi mnie czy ktoś to czyta czy nie, tylko dlatego że lubię to robić i w głowie rodzą mi się różne pomysły i muszę je gdzieś przelać. 
8. Co robisz gdy się nudzisz?
Hmmm.... Czytam książki , słucham muzyki i pisać blogi
9. Jak długo już blogujesz?
W tym roku będzie rok :) 
10. Ulubiony aktor?
Asa Butterfield  i  Jena Malone.
11. Uprawiasz sporty? Jakie?
Biegam i po części gram w nogę ale no co będzie dalej to się zobaczy :*

Nominuje:

Pytania: 
1. Kto jest twoim autorytetem?
2. Masz jakieś marzenia?
3.Czego się boisz?
4. Twoja ulubiona piosenka?
5. Co byś w sobie zmieniła / zmienił?
6. Jesteś optymistką, pesymistka czy realistką?
7. Czego się wstydzisz?
8. Czytasz książki?
9. Nosisz okulary/ aparat na zęby?
10. Jesteś tolerancyjna?
11.  Jak radzisz sobie z krytyką?
 Pozdrawiam i całuję 
~Misia

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 3

Wstaje jak pierwsze promienie słoneczne przebijają się przez okno. Przez chwilę myślę że znów jestem w Siódemce, ale to tylko złudzenie, jestem w Kapitolu. Idę pod prysznic, a gdy wychodzę widzę na łóżku złożone ubranie. Bluzka jest  czarna z krótkim rękawem , a na plecach ma numerek 7. Spodnie są długie bez żadnego numerka, a buty wygodne do kostek. Kładę się na łóżku i myślę jak poznałam Dani, wracam do tamtych dni. Był ciepły poranek, a ja stałam przed klasą jako mała 7 latka z czarnymi włosami do podbrzusza związanymi w warkocz. Moja zielona sukienka rzucała się w oczy, a czarne buty były bardzo wygodne. Wtedy podeszła do mnie dziewczynka o rudych włosach splecionych w ten sam warkocz co ja i patrzała mi w moje brązowe oczy swoimi zielonymi oczami. Nie wyglądała jak mieszkanka tego dystryktu, bo tylko niektórzy ludzie mają zielone oczy i rude włosy. Zdarza to się bardzo rzadko. Miała ubraną czarną sukienkę i te same buty co ja. Wiedziałam że może mnie wyprowadzić na prostą drogę. Powiedziałam jej:
- Hej jestem Johanna, a ty?
- Jestem Dani, zostaniemy przyjaciółkami?- spytała.
Pokiwałam głową i od tego momentu siedzieliśmy razem w ławce i na przerwach.
- Pora wstawać, dziś wielki, wielki, wielki dzień- wyśpiewuje Tiffanie.
Wychodzę z pokoju i idę do jadali, jem płatki i piję sok.
- Jak myślisz ile będzie się ubierać?- pyta Gabi.
- Myślę że około 30 minut- odpowiadam.
Miałam racje dopiero po 30 minutach przychodzi. Szybko pochłania kiełbaskę i popija herbatą. Zjeżdżamy windą do ośrodka szkoleniowego. Nikogo jeszcze nie ma więc siadamy na ławkach. Po jakiś 15 minutach są już wszyscy trybuci. Ustawiamy się w kole i Atala mówi co można robić, a co nie. Nie słucham jej tylko przyglądam się innym trybutom. Dziewczyna z Jedynki ma blond wlosy i niebieskie oczy może będzie mieć z 16 lat, chłopak z jej dystryktu będzie w jej wieku i ma czarne włosy , dobrze zbudowany. Para z Dwójki jest silnie i dobrze zbudowana mają ciemne oczy i jasne włosy. Następną osobą która rzuca się w oczy jest chłopak z Piątki, dość potężnie zbudowany. Następny w kolejce jest Jake bo jest dość wysoki i na pewno silny. Para z Jedenastki mnie przeraża. Chłopak ciemnoskóry jak jego partnerka mają miodowe oczy i są strasznie wysocy i na pewno silni. Ja jestem gdzieś w połowie, jestem średniego wzrostu i jestem dość silna. Dźwigałam w piekarni worki z mąką ale to nic nie da na igrzyskach. Może da mi szanse w walce wręcz.
Gdy Atala kończy kieruję się na stanowisko z rozpalaniem ognia. Uczę się go rozpalać z trenerem. Po dwóch godzinach męczenia się z ogniem idę poćwiczyć stawianie pułapek i wiązanie supłów. Na początku idzie mi to dość marnie, ale później trener mnie chwali. Rozglądam się po sali i szukam wzrokiem Jake'a. Odnajduje go na stanowisku ze rzucaniem nożami. Kręcę do niego głową i idę na przerwę, która teraz się zaczęła. Siadam sama przy stoliku i nakładam sobie chleb z Siódmego dystryktu i bułeczki z Dwunastki. Każdy dystrykt ma swoje pieczywo. W piekarni Chris mnie tego nauczył. W Czwórce podobno mają bardzo słone pieczywo.
- Jak ci idzie?- pyta Jake który teraz przyszedł.
- Jakoś takoś- mówię.
- Gdzie teraz idziesz?
- Na strzelnictwo, a ty?
- Na wspinaczkę- mówi.
Dokańczamy w ciszy. W sali się rozdzielamy, biorę łuk do ręki i staję przed tarczą. Napinam cięciwę i strzelam. Strzała przebiła sam środek, pierwszy raz mi się to udało. Trener prosi żebym teraz strzelała do manekinów i posłusznie wykonuję jego prośbę. Wszystkie strzały przbijają wybrane miejsca nigdy nie mijam się z celem. Podchodzi do mnie chłopak z Jedynki.
- Cześć,Sebastian jestem- mówi i wyciąga rękę
- Johanna.- podaje mu dłoń
- Może sojusz?- pyta
- Wiesz, bardzo ciekawe. Ale jakbym nie umiała strzelać to by było po mnie, nie. Ja i tak strzelać nie potrafię i tego nie przyjmę. Dziękuje a propozycję i niech los zawsze Ci sprzyja.- mówię i odchodzę.
Koniec treningu oznajmia Atala. Na towarzystwo zawodowców narażam się jeszcze w windzie rozmawiają o mnie. Wysiadają jadę na Siódemkę i idę do mojego pokoju zdejmuję ubrania i wchodzę pod prysznic. Gdy wychodzę związuję włosy w warkocz i ubieram czarną sukienkę i trampki do kostek. Czuję się jak taka mała Siedmioletnia dziewczynka, która została skrzywdzona. Idę na kolację , dziś potrawka z jagnięciny i ślimaki. Ślimaki odstawiam i jem jedynie ryż i dużo mięsa. Gdy kończe idę do pokoju. Dziś na pewno nie zasnę, po jakieś godzinie słychać pukanie do drzwi.
- Proszę- mówię.
Do pokoju wchodzi Jake i siada na moim łóżku.
- Wiesz co, zawsze myślałem że jesteś taka ładna i zdolna. - mówi
- To fajnie. Moja przyjaciółka się w tobie kochała.
- Dani. Ja w niej też, tylko nie wiedziałem czy jej to powiedzieć.
- Mogłeś.
- Sarah z nad lasu, kocham ją jak kochałem was.- mówi Jake
- Kochałeś nas?-pytam
- Tak i to bardzo. - mówi, a ja ma łzy w oczach.
Jake przybliża się i mnie przytula. Siedzimy w ciszy i w odgłosach mojego szlochu.
- Nie płacz, nie ma o co.
- Nie ma o co? Idziemy na pewną śmierć, a ciebie to nie rusza? - pytam
- Nie, nikt za mną nie będzie płakać- mówi i wychodzi
- Dobranoc- odpowiadam.
- Dobranoc
Nad ranem wchodzi awoksa, jasno skóra dziewczyna o brązowych włosach i żółtych oczach. Kładzie ten sam zestaw co wczoraj i wychodzi. Ubieram się i ja podążam w jej ślady, wychodzę. Dziś sama jadę po Jake zaspał. Gdy jestem w Ośrodku Szkoleniowym aż mnie ciągnie do stanowiska z siekierami ale oprzę się pokusie i idę na jadalne i trujące rzeczy. Jest tu para z trójki, ale nic nie mówią.Podchodzi tu także Sebastian.
- Przyjdź dziś na dach o 20.30, ok?
- No dobrze- odpowiadam.
Resztę dnia spędzam na tym stanowisku, ucząc się co jeść. Jadę windą z parą z Jedynastki.
Kąpię się w swoim pokoju i ubieram niebieską koszulę i czarne spodnie. O 20. 30 jadę windą na 12 piętro. Effie coś do mnie krzyczy że to nie moje piętro i woła Haymitch ale on tylko się uśmiecha i ją uspokaja. Na dachu siedzi Sebastian.
- Krzyczeli?- pyta
- Bardzo, pasowali by do siebie.
- Tak jak ty do mnie.
- To fajnie- mówię
- Moze jednak sojusz.- pyta.
- Przemyślę. Spać mi się chce ja juz pójdę.
Wychodzę, a Sebastian mnie caluje w policzek na żegnaj.
Padam na swoje łóżko i zasypiam

wtorek, 20 maja 2014

Uwaga

Najlepsza zwiastunownia na świecie zrobiła mi zwiastun.  A oto on ^^

Bardzo się cieszę, a była to Dolina Zwiastunów ^^ dziękuję :*
Rozdział pojawi się w weekend jeśli dobrze pójdzie do następnego :*
 Misia

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 2

Ubieram czarne spodnie i zieloną bluzkę. Włosy spinam w wysokiego koka i wychodzę z przedziału. Kieruję się na śniadanie, w wagonie jadalnym siedzi już Gabi, siostra Dani. Siadam naprzeciwko niej i przyglądam się jej twarzy. Ma podkrążone oczy i schudła parenaście kilo. Gdy ją pamiętam z podwórka to była zawsze uśmiechnięta, wesoła i wiecznie zadowolona. Patrzała optymistycznie na świat. A teraz jest smutna, wredna i pesymistyczna. Nie wiem co się z nią stało gdy wygrała rok temu igrzyska, ale wiem na pewno że zamiast podzielić się wygraną z rodziną, to ją zostawiła. Ma 17 lat i zamieszkuje dom w Dolinie Zwycięzców. Wiem że dla Dani wiele znaczyła.
- Gabi mam pytanie.- mówię
- Jakie?- warczy
- Mogłabyś coś przekazać Dani gdybym przegrała?
- Jasne tylko co?
- List, proszę jak umrę wyślij go do niej. - mówię i wyciągam list z kieszeni spodni. Napisałam go już dawno i tylko przypisywałam czasami różne rzeczy. Czytałam wiele razy i zawsze płakałam. Teraz także łzy ciekną mi z oczu. Do przedziału wchodzi Jake, ma postawione włosy i jest ubrany identycznie jak ja. Czarne spodnie i zielonkawą bluzkę. Bawiłam się z nim z Dani i chyba z Chrisem jak byliśmy mali. Pamiętam to jak Dani się w nim zakochała, a potem stał się wredny bo miał dużo pieniędzy. Nasze rodziny nigdy dużo nie miały. Moja mama jest wytwórcą papieru, a ja sama idę w ślady ojca jako drwal. Mama Dani jest cieślą, a sama Dani także idzie w ślady ojca jako drwal. Biorę bułkę i nakładam na nią ser i szynkę. Zamawiam kawę. Moja mama ją uwielbia, parę razy ją piłam ale nigdy mi nie zasamkowała. Gabi i Jake pogrązają się w rozmowie o Kapitolu. W końcu rozmowa przechodzi na Igrzyska więc słucham uważnie.
- Jak mamy przetrwać?- pyta Jake
- Nie rozpalajcie ogniska w nocy jak już to o zmierzchu. Nie bierzcie udziau w rzeźi chyba że bardzo chcecie, a reszta na przyklad punkty z wystepu przed organizatorami to już wasza sprawa. Wysoka punktacja wezmą was na pierwszy ogień, a niska zostawią was na pastwe losu.- tłumaczy Gabi.
- Ciekawe i bardzo kuszące.- myślę na głos.
- Co jest kuszące? - pytają w tym samym momencie.
- A nic nic, nie ważne
- Twoje pomysły są bardzo ważne.- mówi Jake
- Nie zakochaj się.
Wstaję z krzesła i ruszam w stronę okna. W tym momencie wjeżdżamy do tunelu, gdy wyjeżdżamy na peronie stoi tłumy ludzi i nam machają. Wszyscy mają kolorowe włosy i dziwnie zmodyfikowane twarze. Jedne z kocimi oczami inne z wąsami. Odsuwam się od okna i siadam do stołu żeby na nich nie patrzeć. Jake podchodzi i się uśmiecha i macha, posyła nawet kilka buziaków. Wychodzim z pociągu i ruszamy w kierunku centrum odnowy. Prowadzą nas do osobnych pokoi. Gdy wchodzę czeka tam na mnie ekipa przygotowawcza. Są to dwie kobiety. Jedna z czarnymi lokami i czerwonymi pasemkami, a druga grubsza z różowymi lokami. Jest też jeden mężczyzna. Ma niebieski odcień skóry i żółte włosy. Każa się położyć na łóżku to wykonuje ich polecenie. Nakładają na mnie kremy, spłukują i depilują wszystkie włosy na moim ciele. Spłukują jeszcze raz i nakładają krem który ma fioletowy odcień. Podają mi szlafrok i sadzają na krześle. Myją mi twarz i nakładają krem. Wyrywają brwi i ścinają paznokcie. Malują je na zielony kolor z pomarańczowymi liśćmi. Zmywają krem i lekko robią mi makijaż. Do włosów doczepiają czerwone wstążki. Sami wychodzą, a ja siedzę zdezorientowana. W końcu wchodzi kobieta o blond włosach i brązowych oczach. Nie wygląda jak mieszkanka Kapitolu.
- Witaj jestem Kate- mówi i podaje mi dłoń
- Johanna Mason - witam ją.
- Jesteś piękną dziewczyną i dobrze zrobilaś wstawiając się za nią. Masz duże szanse na wygraną.
- Mam zamiar wygrać dla niej. Nikt inny mnie nie rozumie.
- Ja cię rozumiem. A teraz przejdźmy do przejażdżki rydwanami. Nie będziecie przebrani za drzewa ale za drwali. Zamknij oczy, a ja cię ubiorę.
Posłusznie zamykam oczy i ich nie otwieram. Kate ubiera mnie w coś lekkiego i zarazem ciężkiego.
- Otwórz oczy. - prosi.
Otwieram je i zapiera mi dech. Wyglądam pięknie, nigdy bym o takim stroju nie marzyłam. Mam czarne spodnie z dziurami i zielonymi plamami co świadczy że dużo razu się przewróciłam. Bluzkę która jest zielona i przyzdobiona liśćmi, na udzie mam pas na siekierkę. We włosach czerwona wstążka która rozświetla moją twarz. Buzia jest trochę brudna i jakby zakrwawiona. Do włosów mam przyczepione liście.
- Wiesz o co chodzi?- pyta Kate.
- Tak. Spodnie i bluzka są brudne bo świadczą o tym że byłam w pracy, upadłam i gałązki po rozcinały spodnie. Twarz mam brudną i zakrwawioną, bo namęczyłam się i dużo zrobiłam. Wstążka ma rozświetlać lub pokazywać ból jaki czuję w środku duszy. - odpowiadam.
- Bardzo dobrze. A jak cie się podoba kreacja?
- Jestem zaskoczona zawsze ubierają nas w drzewa.
- Tym razem nie, ale za rok znów tak będzie, bo w tym roku stylistka rodziła dziecko i nie mogła przyjść do pracy zachorowała. - mówi Kate.
- Rozumiem. A ty nie jesteś z Kapitolu? - pytam.
- Nie jestem z siódemki, ale nikomu nic nie mów.
- Jak się tu dostałaś?
- Dorastałam tu bo moi rodzice zgineli w wypadku. Urodziłam się w siódemce ale przeprowadziłam się tu bo Snow im kazał.
- Ah. To dlatego przypominasz mi taką jedną dziewczynkę z mojego dystryktu . - mówię.
- A jak się nazywa? - pyta z nadzieją.
- Sarah, miła dziewczynka z okolic lasów. Tam mieszkają najbiedniejsi.
- Oj współczuje. - mówie Kate i łapie mnie za rękę prowadząc do drzwi. Wychodzimy i kierujemy się do windy która zjeżdża kilka pięter w dół. Jesteśmy w stajni gdzie są konie. Kate prowadzi mnie do czarnych koni z czerwonymi wstążkami w grzywach i ogonach. Jake'a nigdzie nie widać. Podaje koniowi cukier i grzecznie bierze go z mojej ręki. Wtedy Jake do mnie podchodzi.
- Czas wejść na rydwan. - mówi i bierze mnie za rękę.
Pomaga mi wejść, a ja kurczowo się trzymam boku rydwanu. Boję się że spadnę.
- Będziesz się uśmiechać? - pytam
- Niby czemu? Mamy być zabaójcami.
- Ty masz być zabójcą, a ja sierotką i biedną dziewczynką. - poprawiam go.
- Jak tam chcesz, radzę nie uśmiechać się.
- No dobrze, dobrze. - daje za wygraną
Pierwszy rydwan, drugi, trzeci..... szósty i my.
Wyjeżdżamy widownia wrzeszczy z zachwytu, pokazują nas palcami, machają nam posyłają buziaki. Nasze twarze pokazują częściej niż innych trybutów. Zatrzymujemy się na środku rynku.
- Witajcie, wesołych głodowych igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja. - mówi Snow
Rydwany ruszają w kierunku ośrodka szkoleniowego czyli centrum odnowy. Ekipa wita nas bardzo serdecznie. Razem z Gabi i stylistami i oczywiście Tiffanie ruszamy na nasze piętro które będzie nam służyć jako dom do rozpoczęcia igrzysk. Każdy ma numer piętra jako numer dystryktu. Wciskam numer siedem i ruszamy w górę. Drzwi się otwierają i idę do pokoju zrzucam z siebie ubranie i wchodzę pod prysznic. Naciskam jakieś przyciski i wychodzę. Staje na macie która mnie suszy i ubieram czarne spodnie oraz bluzkę w tym samym kolorze. Kieruję się na kolacje. Dziś jest kurczak z jabłkiem. Jem trochę i oglądamy powtórkę z przejażdżki rydwanów. Wyszliśmy niesamowicie jak twierdzą styliści i przepięknie. Mam dość ich kapitolskiego akcentu i idę do pokoju. Momentalnie zasypiam.




W końcu jest 2 rozdział. Zamówiłam zwiastun więc dodam go jak najszybciej się pojawi. Do następnego <3

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 1

- Johanna, Johanna.- potrząsa mną moja mama.
- Już wstaje, już.- mówie.
Mama idzie do kuchni i robi śniadanie składające się z naleśników. Gdy mój ojciec umarł rzadko kiedy pojawiają sie naleśniki na stole bo mamie za bardzo o nim przypominają, była to jego ulubiona potrawa. Dziś dożynki, następne dzieci pójdą na śmierć żeby Kapitol miał zabawę. Po śniadaniu idę do łazienki wziąść kąpiel. W siódemce od czasu do czasu puszczają ciepłą wodę,żeby ludzie nie byli chorzy. Wycieram się dokładnie i zawiązuje ręcznik na ciele. Idę do swojego pokoju i zastaje mnie tam miła niespodzianka. Mama dała mi jedną ze swoich kosztownych sukienek. Jest cała czarna z zielonym paskiem. Szybko ją wkładam i zapinam zamek. Wychodzę z domu razem z mamą. Gdy dochodzimy na rynek. Mama dołącza do mamy Dani. Nakłuwają mi palec i karzą ustawić się z czternastolatkami. Wzrokiem szukam Dani, ale jej nie znajduje. Na scene wchodzi Tiffanie.
- Witam, witam, witam. Szczęśliwych głodowych igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja.- mówi swoim piskliwym głosikiem z kapitolskim akcentem.- Najpierw panie.
Wkłada swoją dłoń do kuli z nazwiskami i imionami dziewcząt. Wyłania karteczkę i odczytuje:
- Dani Adams.- wyczytuje. Odejmuje mi mowę nie umiem nabrać powietrza. Dani wychodzi z szeregu, a ja ma łzy w oczach. Chociaż powstrzymuję się od płaczu. Jest już przy scenie, a ja wyrywam się z rzędu.
- Zgłaszam się na ochotnika.- wrzeszczę. Idę na pewną śmierć chyba że będę grać niewinną i bezbronną. Ruszam w kierunku sceny. Dani nie chce mnie puscić ale nasz przyjaciel Chris odrywa ją ode mnie i bierze na ręce.
- Idę o zakład że to była twoja siostra, tak?- pyta Tiffanie.
- Nie, mylisz się- odpowiadam i łzy spływają mi po policzkach.
- Aha. Przyjaciółka? Jak się nazywasz?
- Johanna Mason. - odpowiadam
- Powitajmy oklaskami Johannę ochotniczkę.- wykrzykuje Tiffanie. Wszyscy zaczynają klasakć.
Tiffanie szybko wkłada rękę do kuli z nazwiskami chłopców i wyłania zdobycz.
- Jake Green. - mówi.
Chłopak o blond włosach i brązowych oczach kieruje się na scene. Znam go mieszka w mieście. Podajemy sobie ręce i idziemy do pałacu sprawiedliwości. Najpierw przychodzi mama. Tulimy się a potem dopiero przechodzi czas na wyjaśnienia.
- Mamo , mam plan będę udawać bezbronną, a potem zaatakuje.- mówię.
- Dobrze.
Mama wychodzi, a wchodzi Dani.
Przytulam ją.
- Przepraszam, przepraszam ale nie chcę cię stracić dlatego to zrobiłam.
- Nie martw się twoją mentorką będzie moja siostra więc aż tak źle chyba nie będzie.
- Ale ona was zostawiła gdy sama wygrała. Mieszka w wiosce, a was ma w dupie.
- Tak ale nie martw się Gabi jest pożądna. Kocham cię. Nie daj się zabić- mówi i wychodzi.
Na samym końcu wchodzi Chris.
Siedzimy w ciszy aż przemawiam.
- Dziękuje za to że mogłam u ciebie dorabiać pieniądze na nasze utrzymanie. Podziękuj rodzicą że mieli do mnie cierpliwość.
- Nie ma sprawy twój chleb wszyscy kupowali.
Wstaje obejmuje mnie i tak siedzimy aż mija reszta czasu. Wtedy strażnicy go wciągają siłą. Na odchodne woła:
- Pamiętaj że cię kocham.
Zostajemy przewiezieni autem do pociągu. Moje oczy są całe czerwone. I dobrze myślę niech wiedzą że płakałam.
Wchodzimy do pociągu i idzemy na wykwintną kolację. Piję tylko mleko i idę się położyć. Zdjemuję sukienkę i rzucam na ziemię. Biorę kompiel i momentalnie zasypiam. Budzę się jak dojeżdżamy do Kapitolu.

sobota, 10 maja 2014

Prolog

Mieszkam na przedmieściach 7 dystryktu. Byłam kiedyś miłą i radosną dziewczynką. Jak mojego tatę w pracy przygniotło drzewo świat się zmienił. Stałam się wredna i uparta trochę zamknięta w sobie. Gdy miałam 7 lat poszłam do szkoły, poznałam tam moją przyjaciółkę Dani. Uczyłyśmy się razem ścinać drzewa, jedna drugiej zawsze pomagała. Teraz mam 16 lat i inaczej patrzę na świat. Jedyną osobą która mnie rozumie jest Dani, jej tata też wtedy zginął. Kocham ją jak siostrę, a ona mnie też. Jestem Johanna Mason i pochodzę z siódemki.